Preludia
„To kompozycje zupełnie wyjątkowe”
(Liszt)
„Różnorodność nastrojów i wrażeń zawartych w Preludiach op. 28 nie znajduje równej sobie w całej światowej literaturze muzycznej”
(Leichtentritt)
Są to przede wszystkim 24 Preludia op. 28. Chopin pracował nad nimi w latach 1838–1839, ale pomysły poszczególnych preludiów sięgają zapewne lat wcześniejszych, być może nawet roku 1831. Praca nad tym dziełem przebiegała w niezwykłej scenerii i w ważnym dla kompozytora momencie życia. Były to pierwsze miesiące związku uczuciowego Chopina i George Sand, którzy – razem z dziećmi pisarki: Maurycym i Solange – jesienią 1838 r. udali się w podróż na Majorkę. Pobyt na pięknej wyspie zaplanowali jako idyllę i początkowo istotnie wiedli tu „przecudne życie” według słów Chopina. Preludia rodziły się najpierw w małej willi blisko Palmy, a potem „w dziwnym miejscu”: w starym klasztorze kartuzów w Valldemosie, „między skałami i morzem”, gdzie przybysze zamieszkali. Romantyczna idylla skończyła się, gdy kompozytor zaczął ciężko chorować, a piękną pogodę zastąpiły deszcze i chłód. Praca nad utworami opóźniała się, mimo to rękopis 24 Preludiów był gotowy w styczniu 1839. W tym samym roku dzieło ukazało się drukiem w Paryżu, Londynie i Lipsku.
Preludia są fortepianowymi miniaturami. Należą do najpiękniejszych i najważniejszych kompozycji w dorobku Chopina. Można wskazać na dwie tradycje, do których Chopin nawiązał. Pierwsza to Das Wohltemperiertes Klavier Bacha – dwa słynne zbiory po 24 preludia i fugi we wszystkich tonacjach. Egzemplarz tego dzieła zabrał kompozytor na Majorkę, preludia i fugi uwielbianego przez siebie Bacha grywał często. Druga tradycja była współczesna Chopinowi i polegała na zwyczaju „preludiowania” przed większym dziełem (tego typu fortepianowe preludia publikowali przed Chopinem m.in. Hummel, Kalkbrenner czy Moscheles).
W rzeczywistości jednak 24 Preludia op. 28 są zjawiskiem całkowicie odrębnym i do dzisiaj budzą różnorodne opinie i komentarze.
Preludia Chopina nie pełnią roli wstępu, są artystycznie niezależne i samodzielne. Mogą być wykonywane osobno lub po kilka, nie tracąc nic ze swej siły oddziaływania na słuchacza, jednak dopiero jako całość tworzą wielki i fascynujący cykl 24 utworów. Jest to cykl precyzyjnie pomyślany, gdyż poszczególne kompozycje obejmują kolejno wszystkie tonacje (według porządku koła kwintowego, inaczej więc niż u Bacha). Ponadto w wielu preludiach da się wyśledzić wspólny motyw melodyczny, co dodatkowo podkreśla organiczną jedność dzieła.
Kluczową rolę w tym cyklu pełni kontrast: to wręcz mikrokosmos zmienności nastrojów, emocji, ekspresji, tempa, melodyki, rytmu, dynamiki czy barwy. Kalejdoskopowo zmienna narracja odznacza się wyrazistą dramaturgią - słuchacz „wędruje” poprzez kolejne utwory i tonacje, od krótkiego, otwierającego całość Preludium C-dur aż po dramatyczną kulminację w ostatnim Preludium d-moll. Miniatury niezwykle krótkie, jak 16-taktowe pełne wdzięku Preludium A-dur czy wzburzone Preludium es-moll sąsiadują tu z kompozycjami dłuższymi, jak słynne Preludium Des-dur, tradycyjnie zwane „Deszczowym”. Wśród najpiękniejszych interpretacji cyklu są nagrania Alfreda Cortot, Maurizia Polliniego i Marthy Argerich.
Chopin w 1841 r. skomponował ponadto pojedyncze, wspaniałe Preludium cis-moll. Tu ponownie objawia się geniusz twórcy – w wyrafinowaniu brzmieniowym, w bogactwie planów harmonicznych tego utworu „dobrze modulowanego”, jak się wyraził sam autor. Również nazwą preludium zwykło się określać krótkie Presto con leggierezza As-dur z roku 1834 (Preludium As-dur), kompozycję o mniejszym znaczeniu i nie opublikowaną przez Chopina, wydaną dopiero w 1918 r.
Artur Bielecki (NIFC)
Preludium a-moll op. 28 nr 1
Naprzeciw ulotności pierwszego z Preludiów staje lapidarność preludium następnego, a-moll, i przeplatanie się tych dwu kategorii: tego, co ulotne, wzlatujące ku górze i tego, co lapidarne, ciążące ku ziemi, buduje pierwszą serię, grupę pierwszych sześciu Preludiów. Operuje ono kontrastem monofonicznego tła harmonicznego i silnie schromatyzowanej, eskpesywnej melodyki.
Preludium a-moll przykuwało od dawna uwagę monografistów i interpretatorów swoją odstraszającą urodą, swoją dziwnością harmoniczną. To jego dotyczyło słynne ostrzeżenie wypowiedziane przez Jana Kleczyńskiego: „Nie grywać, bo dziwaczne”. Zdaniem Jamesa Hunekera,Preludium to brzmi „rozpaczliwie i denerwująco”. Nawet według André Gide’a jest „przerażające”.
Autor: Mieczysław Tomaszewski (NIFC)